To nic, że prawie koniec maja, że na wielu blogach królują przepisy na lody, na widok których skóra mi cierpnie z zimna...
Staroczesna, jak mówi moja Córka, drożdżówka jest dla mnie lekiem na całe zło.
Wyrabianie puchatego ciasta uspokaja i wycisza a zapach podczas pieczenia roznosi się po całym mieszkaniu obiecując bezpieczne doznania. Tu nie ma zaskoczenia, jest dobrze znany od wielu lat smak i przepiękny aromat prawdziwej wanilii. I to wystarczy.
Od drożdżówki nie oczekuję niespodzianek, ma być swojsko, bezpiecznie i pysznie.
Jeszcze ciepła wybornie smakuje z kubkiem kokosowego mleka a następnego dnia z gorącą kawą o poranku. Kiedy wytrzyma do dnia kolejnego warto opiec ją w tosterze i podać z odrobiną masła i lekko kwaśnego dżemu, delicje!!!
Drożdżówka to kilka podstawowych składników, zawsze najwyższej jakości - świeże jaja i drożdże, prawdziwe masło, wanilia zamiast waniliny i mamy pewność, że zawsze się uda.
Użyte produkty to mąka, mleko, drożdże, masło, szczypta soli, cukier, wanilia, czasem skórka otarta z cytryny. Najpierw robię zaczyn a potem resztę dosypuję i dolewam do miski i wyrabiam ciasto. Zawsze na "oko" - hołduję zasadzie, że kuchnia to nie laboratorium, nie trzeba tu precyzyjnie odważać i odmierzać :)
I jeszcze jedno - drożdżówka wymaga czasu i uwagi, to nie jest ekspresowe ciasto na szybko.
Odpowiednio potraktowana będzie smaczna i wyrośnięta.
Będzie lekarstwem na majowy, zimny dzień :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz