Wizja uprawiania tego zawodu była prosta i przejrzysta - mieszanie w starych garach tajemniczych mikstur z kłączy, liści i wody z jeziora.
Wcześniej przeszłam już kilka dziecięcych fascynacji - będąc Baletnicą tańczyłam koślawo w włóczkowych papuciach z włożonym w czubki palców drewnianym klockiem - to były moje puenty :)
Gdy byłam Hiszpanką przechadzałam się po podwórzu w długiej, falbaniastej spódnicy i charakterystycznej czarnej koronce na głowie, uszytej przez Mamę.
Okres bycia Śpiewaczką Operową to czas niemiłosiernego wycia arii o każdej porze do drewnianej pałki do ucierania zamiast mikrofonu :)
Ale zielarstwo wymagało znajomości flory by do garnka nie trafiła przypadkiem trucizna, w związku z tym spędzałam wolny czas na łąkach i polach oznaczając znalezione rośliny starym przewodnikiem z czasów studiów mojej Mamy.
Mieszkałam na wsi we wspaniałych czasach, kiedy dzieci miały dużo wolności i swobody. To z tamtego okresu pamiętam przetacznik ożankowy, lepnicę rozdętą, bluszczyk kurdybanek czy kąkol polny.
Zainteresowanie dziko rosnącymi gatunkami zostało mi do dziś. Z wielką przyjemnością czytam przeróżne blogi, traktujące o tym temacie. W ten sposób właśnie trafiłam chyba dwa lata temu na blog Inez, gdzie przeczytałam o czosnaczku pospolitym.
Inez to śliczna Czarowniczka, która spełnia moje marzenie z dzieciństwa gdyż jest Zielarką :)
Prowadzi blog HERBINESS o ziołowym smaku życia pisząc o różnych jadalnych gatunkach , między innymi o czosnaczku.
Wcześniej nie znałam tej rośliny, a w związku z tym, że kocham czosnek, postanowiłam ją odnaleźć.
Nie było to trudne, w mojej okolicy czosnaczek jest naprawdę pospolity, rośnie nawet na sąsiedniej ulicy pod wielką morwą, więc moja radość była ogromna :)
Od zeszłego roku zjadam czosnaczek w różnych zestawieniach, często posiekany drobno z twarogiem i sałatą a duszony w formie szpinaku z innymi "dzikimi" kolegami.
Niedawno upiekłam chleb z czosnaczkiem - pod chrupiącą skórką, w miękkim wnętrzu zatopione posiekane zielone listeczki, pycha! Wystarczy masło do takiej pajdy i nic więcej :)
Od dwóch lat zaglądam do Inez regularnie, czerpiąc stamtąd wiedzę i radość z odkrywania nowych jadalnych roślin. W swojej uroczej Chatce Czarów Inez zajmuje się też mydlarstwem, gemmoterapią, naturalnymi kosmetykami i wieloma innymi. To dla mnie ogromna inspiracja i dowód na to, że marzenia z dzieciństwa potrafią się spełniać, choć nie wiem czy Inez o tym marzyła :)
Zajrzycie do niej i skubnijcie trochę magii, przekonując się jak smakuje forsycja lub pałka wodna :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz